niedziela, 24 lipca 2016

Zapraszam na bloga!

Hej!
Chciałabym Was zachęcić do czytania mojego nowego bloga bazującego na serialu "The 100" o nazwie "May we meet again". Szukałam ostatnio blogów na jego podstawie  i zauważyłam uderzający brak blogów o tematyce Bellarke! (jeśli jakiś znacie, to z chęcią poczytam :D )
Blog obejmuje okres trzech miesięcy pomiędzy drugim a trzecim sezonem. Oprócz wątku miłosnego, zamierzam wpleść tam wątki przygodowe, wiec nie powinno być nudno. Jeżeli jesteście zainteresowani to po prostu wejdźcie na bloga, przeczytajcie prolog i sprawdźcie, czy Was zainteresuje! :)
Zachęcam fanów serialu i  nie tylko!


Venia


niedziela, 30 sierpnia 2015

BAŚNIARZ- Antonia Michaelis


"Jego usta były zimne jak śnieg, ale biło z nich ciepło jedwabnej czerwonej tkaniny, tkaniny z pokładu statku. Poczuła jego język i pomyślała o wilku. „A jeśli to prawda? Jeśli ta baśń jest prawdziwa? Pocałunek i śmiertelne ugryzienie w kark. Wszystko się zgadza. Co, jeśli właśnie całuję mordercę?”.

Anna i Abel – historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości.

ABEL TANNATEK, outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami. Mimo to Anna zakochuje się w nim do szaleństwa, gdyż wie, że Abel ma jeszcze inne oblicze: łagodnego, smutnego baśniarza, opiekującego się młodszą siostrą. Niezwykła opowieść, którą snuje Abel, fascynuje Annę do tego stopnia, że dziewczyna nie może o niej zapomnieć. Granica między rzeczywistością a fantazją stopniowo się rozmywa. A jeśli jej fabuła wcale nie jest fikcją i obawy Anny są uzasadnione? Ten, którego kocha, może okazać się równocześnie jej największym wrogiem… "

"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie."

   Wypożyczając "Baśniarza" autorstwa Antonii Michaelis nie miałam pojęcia, że ta książka będzie tak niewiarygodnie głęboka i piękna. Nie wciągnęła mnie od pierwszych stron, tak jak np. Percy Jackson, ale zagłębiając się w tą historię, coraz bardziej byłam zaintrygowana bajką, którą Abel opowiadał Michi i Annie. Niezwykłe i wciągające było to jak bajka zgadza się z "prawdziwym" życiem.

"Powiem chwili... - szepnęła - ..zatrzymaj się, jesteś tak piękna."

   Polecam ją każdemu, szczególnie, że zakończenie było kompletnie nieprzewidywalne. Chociaż... może już od początku czułam, że tak się skończy. Ale nie znałam wszystkich faktów.

     
"-Wróć , wróć do mnie - szepnęła .
-Ja już nie muszę wracać . Ty wróciłaś .
"

    Dalej może pojawić się znaczna ilość spojlerów, bo nie potrafię powstrzymać się od wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, bez zdradzenia paru faktów. Nie jestem jak Abel- nie umiem układać słów w zdania pełne tajemnic i drugiego dna.
          
"Na świecie jest więcej pytań niż odpowiedzi, a jeśli pytasz, dlaczego tak jest, to muszę wyznać, że na to pytanie nie znam odpowiedzi. "
 
   Nie byłam przekonana co do Anny, przez jej dziecinne  spojrzenie na świat i to, że tak lekkomyślnie wtargnęła w życie Tannateka i jego siostry. Jednak szybko przyzwyczaiłam się do jej sposobu myślenia i polubiłam go. Doceniłam jak Anna stara się pomóc chłopakowi, który dba o siostrę bardziej niż o siebie. Pokochałam Abla i całkowicie mu uwierzyłam, jak Anna, zresztą zrozumiałam wszystko w tym momencie co ona. Chyba nie potrafiłam dopuścić do siebie prawdy, nie chciałam poskładać wszystkich faktów w całość i to mnie zgubiło- jeśli można tak powiedzieć.

 "Ale kogo interesuje później? Później jest zawsze za późno. "

   Początkowo akcja ciągnęła się, potem przyspieszyła i wciągnęła mnie bezgranicznie. Ja głupia nie potrafiłam dostrzec poszlak, które autorka zostawiła nam na drodze już od początku baśni. Byłam całkowicie pewna, że zabójcą jest (uwaga, dla tych co nie czytali) Bertil. Znienawidziłam go przez to! W ogóle to było strasznie pogmatwane. W końcu nadal nie wiem, kto kogo w danym momencie śledził i co nim kierowało- istna masakra.
"Na dnie morza widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu... "
 
    (ten akapit to spojler- nie czytaj, chyba że chcesz znać zakończenie) Ostatnie trzy rozdziały- nie byłam na nie przygotowana. Czytając je, poznając prawdę, poczułam się jak oszukana. Jakby ktoś -książka!- zdradził mnie w najbardziej okrutny sposób. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że Abel jednak jest mordercą. Byłam tak zła, tak bardzo zła, bo mu uwierzyłam i zaufałam. A potem poznałam jego historie i miałam ochotę wybaczyć mu tak jak po tym epizodzie w szopie (co w ogóle było okropne), ale nie pozwoliłam sobie na to i kiedy ona się z nim kochała to ja wrzeszczałam na nią CO TY ROBISZ, IDIOTKO?!!!,  a potem przyszła  policja i on się po prostu zabił, jak Michelle, ale jednak inaczej niż jego matka, bo zaopiekował się Michi i powiedział jej imię i już po chwili po prostu nie żył, to ja poczułam, że jednak mu wybaczyłam, choć nie do końca, że nawet trochę zrozumiałam, choć nie całkiem...

"Klęczy w krwi. Nie miał pojęcia, że krew może być tak czerwona, tak jasnoczerwona: wielkie, rozproszone kropelki krwi niczym maki. [...] Jak długo już tak klęczy? Czerwień zaczyna wysychać, pozostawiać ślady i tracić urodę. Maki więdną, bledną jak słowa, kiedy zapisuje się je na kartce... "

   Zakończenie było jednym słowem świetne, jak cała ta książka. Była to jedna wielka tajemnica, której elementy baśniarz wplótł w swoją baśń, nie do końca wiadomo dlaczego. Dodatkowo książka była tak bardzo smutna, a życie Abla i Michi tak niesprawiedliwe i prawdziwe. Przecież takie rzeczy zdarzają się naprawdę, a ta książka nam to uświadamia. Ma się ochotę krzyczeć, że on miał tylko siedemnaście lat, a tyle przeszedł, musiał robić straszne i okropne rzeczy, by zapewnić siostrze bezpieczeństwo i dobre życie. Poza tym książka jest istnym źródłem cytatów i mądrości.

"Nie wiem, jak to jest,kiedy się umiera(...)Nikt nie wyjaśnił mi, czym jest śmierć. "

  Chyba tylko tyle uda mi się napisać o tej książce. Skończyłam ją czytać pół godziny temu, więc wciąż mam mętlik w głowie. Było warto.
 
"Można uciekać tak szybko, jak się da, ale nieszczęście i tak jest szybsze. "

A,  tak, akcja jest umiejscowiona w Niemczech. Co irytujące i trochę obraźliwe, Abla, dealera narkotyków, nazywają polskim handlarzem pasmanterią, jako, że sprzedaje polski towar i w Polsce podobno jest taniej. Serio? Serio? Akurat tego nie musiałam wiedzieć. To dziwne uczucie czytać, że Polska może kojarzyć się tylko z tanim towarem.

"Czasami mam problem z odróżnieniem szczęścia od smutku –szepnęła- Czy to nie dziwne? Czasami po prostu nie wiem, czy jestem szczęśliwa, czy smutna. Tak jest jak myślę o Tobie. "
 
Dobrze, już kończę. We wtorek szkoła, pierwsza klasa liceum, jak ja to przeżyję?
Może coś napiszę o pierwszym dniu w nowej szkole, o ile będę miała czas, haha, nie wiem.

"A na koniec nastała cisza. "

Pozdrawiam,
Venia

czwartek, 25 czerwca 2015

Koniec i nowy początek, czyli wakacje!

    Oczywiście, że lubię wakacje. Uwielbiam, zważywszy że nie trzeba wstawać wcześnie rano i zakuwać do północy! Można czytać, spotykać się bez ograniczeń z przyjaciółmi, czytać, oglądać filmy i seriale ( TEEN WOLF! Czekam na ciebie!), czytać. A przede wszystkim nie czuje się stresu. Na wakacjach po prostu czujemy się wolni!
   
    Wiem, że te wakacje będą wyjątkowe. Piątek będzie ostatnim dniem w gimnazjum, a zarazem w szkole, w której spędziłam 10 długich lat. Jestem zarazem szczęśliwa i smutna. Cieszę się, bo to koniec, a wierzcie mi niejednokrotnie żałowałam, że nie poszłam do innego gimnazjum. Jednocześnie czuję, że będę  p o t w o r n i e  tęskniła za moją zwariowaną klasą (w tej szkole nie będzie już takiej klasy, jestem tego pewna). Niejednokrotnie doprowadzali mnie do białej gorączki, ale znam ich od zerówki, przeżyliśmy razem tyle wspaniałych i zabawnych sytuacji, że będę ich wspominać ze łzami w oczach. W mojej pamięci pozostaną także nauczyciele. Każdy z nich ma tyle charakterystycznych cech! Polubiłam niemalże wszystkich, nawet pana od fizyki, a musicie wiedzieć, że to twardy orzech do zgryzienia!
   
    To był ciężki rok szkolny. Trudny i pełen kontrastów. Byłam niezwykle szczęśliwa, potem niewyobrażalnie cierpiałam i nadal gdzieś w głębi czuję ból. Denerwowałam się i cieszyłam.
    Liceum będzie dla mnie czymś zupełnie nowym. Jednocześnie cieszę się i martwię. Jestem szczęśliwa, że opuszczam szkołę, przez którą wielokrotnie żałowałam, iż nie wybrałam innego gimnazjum. Jednak boję się. Czuję ucisk w brzuchu, gdy pomyśle o zmianie. Z małej szkoły, gdzie znałam niemal każdą twarz, trafię do budynku o wiele większego, pełnego nowych i nieznanych osób. Oczywiście, że chcę poznać nowych ludzi. Zaprzyjaźnić się z kimś od nowa. Nie zamierzam rezygnować ze starych znajomych, a na pewno nie z moich wspaniałych przyjaciół, dzięki którym niejednokrotnie śmiałam się do łez. Moje pragnienie wynika prawdopodobnie z faktu, iż przez ten rok czułam się odrzucana, niepotrzebna. Przysłaniana, nieważna. Ne jestem taka bezpośrednia i otwarta jak niektórzy, często nie wiem co powiedzieć, a czasem nawet nie mam szansy, by wtrącić się do rozmowy. Myślę, że musze się otworzyć i popracować nad sobą i  swoim charakterem.

    Będę tęsknić za moja klasą. Chciałabym utrzymywać z nimi kontakt i pielęgnować naszą znajomość. Nie wiem czy dam radę, czy to będzie możliwe. Czuję, że zakończyłam jeden, piękny okres swojego życia. I tak, boję się rozpoczynać kolejny.
    Ten rok szkolny tak szybko minął. Za niedługo skończę szesnaście lat. Znaczy, zostało mi jeszcze trochę czasu, ale dopiero co skończyłam piętnaście lat, a tu nagle już szesnastka. Tak jakbym ominęła jeden rok swojego życia, choć przecież tyle się działo! To takie dziwne, przygnębiające uczucie. W ogóle utwierdzam się w przekonaniu, że to jakiś kryzys... Nie no, żartuję. Mam nadzieję.
    Pozdrawiam Was, Gimnazjaliści! Miejmy nadzieję, że wybór szkoły był dobrą decyzją. Że będziemy mogli się rozwijać. Że wszystko będzie w porządku. Część z Was jest pewna siebie i tylko czeka na kolejny rok szkolny, by dzielnie stawić mu czoła. Ale, tego jestem pewna, niektórzy z Was, tak jak ja, są pełni obaw. Na razie czekają na nas wakacje. Mam dużo planów. Postaram się je wszystkie zrealizować i tego samego Wam życzę. Nie pozostało nam nic innego, jak cieszyć się wolnym i niecierpliwie czekać. Trzymam za Was wszystkich kciuki!

Pozdrawiam Was, czytelnicy i dziękuję, że nadal zaglądacie na tego bloga.
Venia

O, jeszcze piosenka "See you again"! Ma taki piękny i wzruszający tekst! Zawsze, gdy jej słucham, jest mi przykro z powodu Paula, a jednocześnie idealnie pasuje do mojej sytuacji.

See you again, my friends!

środa, 21 stycznia 2015

1. Samotność -cykl miniaturek "Myśli zaczęły błądzić..."

Hej! 
Wymyśliłam nowy cykl miniaturek- każda kolejna, będzie opowiadać o czymś innym, będzie mieć temat przewodni( dzisiaj jest to "Samotność").. Dzięki nim będę mogła przedstawić Wam mój punk widzenia na pewne sprawy. Miałam na to niepojętą ochotę, jednak nie wiedziałam jak to zrobić, by nadal być oryginalną. Cóż problem się rozwiązał. 
Zapraszam do czytania!
Venia
___________________________________________________________________________

Sylwia biegała po szkole, robiąc się coraz bardziej nerwowa. Szukała swoich przyjaciółek, Agaty i Gośki. Jej trzecia przyjaciółka, Ola, zachorowała i nie przyszła do szkoły, co nie poprawiło jej humoru. 
Obeszła cały budynek dwa razy i nadal ich nie znalazła. Jakby tego było mało czuła się jak idiotka. Latała po szkole mijając te same osoby kilka razy. Nie wiedziała, czy to tylko jej wyobraźnia, ale czuła na sobie ich zaciekawione spojrzenia. 
Mając już dość, doszła do wniosku, że poczeka na nie w klasie. W sali zebrały się dwie małe grupki- niestety, były to osoby, z którymi mało rozmawiała i teraz po prostu wstydziła się do nich zagadać. 
Usiadła na swojej ławce, oparła się o ścianę. Przez chwile przeglądała zeszyt do fizyki, potem jakieś kartki leżące na jej ławce, ale nadal było jej głupio.
Dlatego podniosła głowę i zaczęła śledzić wzrokiem otoczenie. 
Jej myśli zaczęły błądzić...
Zabrakło jej Oli. Każdego dnia spędzały wraz z Agatą i Gośką wiele godzin, dobrze się bawiąc, dyskutując, przekomarzając się i dokuczając sobie nawzajem. Nie wiedziała, że będzie się czuć tak źle, kiedy ich zabranie. Uważała se za osobę nieśmiałą i odpychająca ludzi. 
Myślała, że samotność jej odpowiada. 
Miała dwie siostry, które były tak rozgadane, że chwila ciszy była dla niej błogosławieństwem. Jednak musiała przyznać, że chociażby była noc, nadal wyczuwało się w powietrzu, jakby razem z nią mieszkało wiele osób. 
Zresztą nie potrzebowała, by wszyscy wokoło ją wielbili. Wystarczała jej mała grupka.  A teraz nie było nikogo i czuła się naprawdę s a m o t n a. Była nerwowa, niespokojna, czuła jakąś pustkę w środku. Po paru sekundach znienawidziła być sama. Miała ochotę zapaść się pod ziemie. Gdyby nie była taka nieśmiała, zapewne odważyłaby się porozmawiać z kolegami w klasie. Ale oni wyglądali na zajętych sobą i nieskorych do rozmowy z kimś poza ich grupy. 
Minęło pięć minut....sześć...siedem...Gdzie one są?! Zbyt długo czekała! 
Ogarnęła ja złość, dlaczego nie przychodzą? Szukają jej? Może mijała się z nimi? A może nawet nie pomyślały o niej? 
Wstała i znowu ruszyła szukać przyjaciółek. Prawie na nie wpadła. Widząc znajome, przyjazne twarze odetchnęła z ulgą.
- Gdzie byłyście?- spytała, trochę zła. - Szukałam was wszędzie!
Samotność to okropna rzecz, pomyślała. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że potrzebujemy chociaż jednej osoby do towarzystwa. Puki nie zostaniemy sami, nie widzimy tej potrzeby, a gdy to się stanie, okazuje się, że jesteśmy bezbronni i nieprzygotowani. I to chyba jest najgorsze. 

czwartek, 15 stycznia 2015

Jak to się zaczęło....wyznania dziewczyny totalnie uzależnionej od czytania i podsumowanie książek przeczytanych w 2014

Oglądając filmik o Harrym Potterze na YouTube przypomniałam sobie, że właśnie od sagi J.K.Rowling zaczęła się moja przygoda z książkami. Nie pamiętam, czy już wcześniej coś o tym pisałam, ale postanowiłam opowiedzieć Wam dokładnie, jak to było a także podsumować książki, które przeczytałam w  2014

   Jako dziecko nienawidziłam czytać! Przeczytać lekturę do szkoły? Mordęga! Pamiętam tylko dwie, które polubiłam- "Piątka z Zakątka" i "Dzieci z Bullerbyn"(choć obie wydawały mi się okropnie długie i mama musiała mi je czytać na głos!)
   Później spodobały mi się "Opowieści z Narnii", ale i tak czytałam je przez około miesiąc.
   To było chyba w 3 albo 4 klasie podstawówki. W tym samym czasie lekturami nadobowiązkowymi były 2 pierwsze części Harry'ego. Szczerze, nie miałam zamiaru ich przeczytać. Dopiero moja starsza siostra kazała mi obejrzeć film. Puściła mi "Więźnia z Azkabanu". Spodobał mi się. Potem wypożyczyła "Kamień Filozoficzny" i "Komnatę Tajemnic" i kazała mi ją przeczytać. I od tego zaczęła się moja przygoda z książkami. Był to bardzo powolny proces- najpierw obejrzałam filmy, poszłam do kina na I część "Insygnii Śmierci". Tego samego roku na święta od cioci dostałam książkę "HP i Insygnia Śmierci". Następnie na kolejne święta, urodziny itp. otrzymywałam kolejne książki z tej sagi. Nie czytałam książek po kolei(ostatnią cześć jako trzecią :P). Myślałam, że na Harrym się zakończy. Przez długi czas byłam w stanie czytać i oglądać w kółko to samo.
   Ale zaczęło mnie ciągnąć do książek. Byłam wtedy w piątej lub szóstej klasie. I zaczęłam interesować się Tolkienem. Przez "Hobbita", "Władce Pierścieni", "Silmarillion". Niektórzy z rodziny dziwili się, że już czytam takie poważne książki i prawdę powiedziawszy byłam z siebie dumna.
   Jak widzicie zaczynałam od fantastyki. Przeczytałam kilka kolejnych części "Opowieści z Narnii", "Eragona" , a tempo czytania stawało się coraz szybsze. Fantastyka to był mój ulubiony gatunek i nie byłam gotowa przenieść się na coś innego.
   Dorastając miałam coraz szersze horyzonty. Kryminał(głównie Sherlock Holmes, ale także Agatha Christie), a później romans. Ale romans w książkach fantastycznych. Przez pewien okres uważałyśmy z siostrą, że książka bez dobrego romansu jest nudna(teraz, po przeczytaniu tylu książek, wiem, że się myliłam, ale romans w książce przygodowej to dla niej duży plus. Oczywiście,kiedy jest dobrze opisany.).
   Już dwa lata temu czytanie było dla mnie i przyjemnością i pewnego rodzaju sportem. Robiłam listę przeczytanych książek. Stałam się jedną z tych osób, które mają kompletnego bzika na punkcie literatury, a każda przeczytana książka to otwarcie bram do kolejnego świata. W 2013roku przeczytałam równo 70 książek.
   W 2014 roku (nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła) przeczytałam 87, pobijając swój własny rekord o 17! Dla niektórych to pewnie niewiele, dla mnie, która miała plan przeczytania 100, ta liczba także jest niewielka. Niestety, nie przypuszczałam, że 3 klasa gimnazjum wymaga bym poświęciła swój cały wolny czas nauce.
   Jednakże w 2014 roku przeczytałam naprawdę wiele dobry książek, w tym lektur(!). Zakończyłam niektóre, choć większość rozpoczęłam, więc ten rok będzie czasem, gdy postaram się je zakończyć. Mam też wiele nowych planów i czasami jestem zła, że czytam same trylogie i sagi, bo ciągle mnie coś nowego zaciekawi i zaczynam nową sagę, nie kończąc poprzedniej. Ale to tylko czasami, gdy okazuje się, że książka, która się dobrze skończyła i to zakończenie jest świetne, a tu nagle kolejna część i wszystko się psuje!
   Ciesze się też z tego, że zaczęłam czytać kilka naprawdę dobrych książek, które znalazły specjalne miejsce w moim sercu i wyobraźni. Jestem im całkowicie oddana, tak jak ich bohaterom.
 

No to by było na tyle. Przepraszam za błędy w pisowni, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Planuje dodać recenzję Hobbita: Bitwa Pięciu Armii, która mnie trochę rozczarowała, ale i tak uważam, że była najlepsza z całej filmowej trylogii. Może dodam też coś o tych książkach, które mnie najbardziej zaskoczyły, rozczarowały i oczarowały w minionym roku. Ale to prawdopodobnie w weekend. Co do rozdziałów na nowym blogu- nie wiem, wena nie wraca.

Do następnego posta! :)
Venia.

niedziela, 7 grudnia 2014

Niby o niczym, ale głównie o Kosogłosie, czyli moje wrażenia z ostatniego tygodnia.

Hej!
Miałam ochotę coś napisać, co jest wynikiem nadmiaru wolnego czasu i nudy, a jako że weny brak, nie będzie to nic konkretnego. Sama nie wiem, o czym napiszę :)

Może zacznę od tego, że słucham świątecznych piosenek, haha. Cóż, naszło mnie na święta, a jeszcze parę tygodni! 

Druga sprawa: przez ostatni tydzień (od środy) pisałam próbne testy gimnazjalne. O matematyce mogę powiedzieć tylko tyle, że boję się wyników. Niby dużo wiedziałam, ale boję się, że poległam na łatwych zadaniach. Przyrodniczy, historia i WOS oraz polski były niby łatwe, ale niektóre zadania były podchwytliwe, więc pozostaje mi czekać z niecierpliwością na wyniki.

Trzecia sprawa: byłam wreszcie na Kosogłosie! Podobał mi się. Aktorzy świetnie wykonali swoje zadanie. Jennifer grała Katniss dokładnie tak jak wyobrażałam sobie, czytając książkę. Dla mnie Katniss nigdy nie potrafiła radzić sobie ze swoimi uczuciami, dlatego jej bezradność do mnie trafiała. Co prawda zdarzały się sceny, kiedy aktorzy byli nieprzekonujący, ale scena, kiedy Jennifer udaje, że nie umie grać przed kamerą, była bardzo dobra. Haymitch, Effie, Plutarch, Cressida, Pollux, oni wszyscy byli świetnie przedstawieni, natomiast Prim wydała mi się trochę... no nie wiem. Coin była, według mnie, za miła. Nie tak ją sobie wyobrażałam. Nadal sądzę, że zamieniłabym Finnicka( aktora), ale Sam dobrze zagrał. Natomiast  Liam miał jakieś takie dziwne pozy... nie mówię dobrze odegrał Gale'a. Jednak główną uwagę poświęcono Katniss. Przyznam nie pamiętam dobrze książki( 3 lata temu ją czytałam) i nie jestem pewna czy tak naprawdę było, ale gdy Katniss chciała Gale'a pocałować w Wiosce Zwycięzców, a Gale się odsunął, zyskał u mnie dużego plusa(ps nie lubię go :) ). Ojciec Katniss był oczywiście pominięty :'( Efekty specjalne były świetne, a "Hanging Tree"....przepiękne! Choć jak oni mają zamiar przywrócić pamieć Peecie, ja się pytam?! Niby piosenka została wykorzystana do tego, żeby poruszyć Peetę, ale jak to tak? Ja nie wiem. o.O Niektóre sceny, które pojawiły się w filmie, nie występowały w książce, ale nie przeszkadzało mi to. Ogólnie akcji było niewiele, ale ekranizowali tę "nudniejszą" część książki, więc nie było to aż takie złe. Żałuje, że nie wstawili żadnej animacji z kosogłosem,.. Domyślam się, że wstawią jakąś na koniec 2 części 3 części. Spodziewałam się, że film zakończą w tym momencie, więc byłam całkiem zadowolona, gdy wyszłam z kina. Gdybym miała oceniać go w skali od 1 do 5 dałabym mu 3. Całkiem mi się podobał, ale jakoś wolałam wcześniejsze. Nikt z ważniejszych bohaterów nie umarł, UWAGA SPOILER co będzie dla mnie torturą w kolejnej części. Film polecam, choć dla tych, którzy nie czytali książki, albo nie skupiali się na poprzednich częściach filmu, będzie trudno cokolwiek zrozumieć. No i można się na nim nudzić.
Oglądałam też recenzje Sfilmowanych na Youtube, nieźle się pośmiałam, jakby ktoś chciał mogę dać link w komentarzu. :)

Piosenka z filmu, sami oceńcie. Gdy ogląda się w kinie, robi niesamowite wrażenie:




To chyba wszystko, czym chciałam się z Wami podzielić. Pozdrawiam wszystkich. Piszcie w komentarzu, co sądzicie o filmie, a nawet chwalcie się co ostatnio ciekawego robiliście :D Chętnie o tym poczytam.


Venia

piątek, 19 września 2014

NOWY BLOG!!!!

Już jest! Nowy blog! Założyłam i jestem z siebie dumna! Oto krótki opis:

Opowiadanie będzie dziać się w wymyślonym przeze mnie świecie. Pewien kraj przed trzema laty został zaatakowany przez Rewolucjonistów i od tego czasu toczy się wojna między nimi a rdzennymi mieszkańcami państwa Obrońców. W miejscu, gdzie kiedyś pełno było ludzi, teraz zostały tylko opuszczone w pośpiechu domostwa. Właśnie tam można spotkać główną bohaterkę Lissę, jej siostrę i brata, którzy starają się przeżyć, unikając bitew, przemocy, wrogów. Lecz Lissę wojna już ogarnęła. Jak długo uda jej się to ukrywać?... I czy będzie potrafiła zaufać komuś innemu niż własnemu rodzeństwu?....
Jak to jest, gdy to ty jesteś złym bohaterem?

Nie wiem, kiedy dodam pierwszy rozdział. Może jeszcze w ten weekend. Muszę jeszcze tylko zmienić tło, ale jeszcze nie dziś, jestem już za bardzo zmęczona :)

A oto link: http://just-lie-just-trust.blogspot.com/

Dobranoc!
Venia